— Pani Heleno!
Helena odwróciła powoli głowę i przygasłemi źrenicami spojrzała po za siebie. Nagle słaby rumieniec pokrył jej twarz, brwi ściągnęły się, jakby z gniewem.
Za nią stał Born.
— Pani Heleno — wyrzekł mężczyzna — potrzebuję, muszę z panią pomówić. Czekam na panią od dwóch dni całemi godzinami... Potrzeba, ażeby pani udzieliła mi chwili rozmowy.
Helena natychmiast odgadła, iż będzie mowa o odesłanym wekslu.
— Proszę! — wyrzekła, starając się odzyskać jakąkolwiek równowagę — słucham, co masz mi pan do powiedzenia?...
— Nie tu — wyrzekł Born — potrzebuję z panią pomówić dłużej, wejdź pani ze mną do tej cukierni.
Helena posłusznie weszła na schodki małej cukierenki i skierowała się do pustego osobnego pokoju.
— Dwie herbaty! — rzucił Born, przechodząc koło kontuaru.
Wszedł do pokoju, w którym Helena usiadła