Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/483

Ta strona została skorygowana.

— Nie marzę już o samobójstwie i czekać będę spokojnie śmierci. Mój materyalizm doprowadził mnie do wniosku, iż natura nie jest tyranem i śmierć naturalna nigdy nie bywa bolesną...
— Są samobójstwa, które także nie sprawiają wielkiego cierpienia — wyrzekła Helena — można wybrać śmierć lekką i natychmiastową.
Born spojrzał na nią zdziwiony.
— Dlaczego pani ciągle mówisz teraz o śmierci? Czy i pani cierpi na tę modną teraz chorobę igrania ze zgonem? Przed chwilą spotkałem niedaleko domu pani pewnego nerwowca, prawie szaleńca, jednego z Narcyzów, na którego barki spadł ciężar życia i małej sukcesyjki. Ten pan, przez kwadrans prawił mi o swym zgonie, wykładał teoryę samobójstwa, apoteozował je nawet...
Helena milczała.
Wiedziała dobrze, iż „tym panem“, był Siennicki, który krążył teraz wieczorem koło jej mieszkania. Widziała go raz, powracając do domu, lecz za jej nadejściem ukrył się w bramę jednej z kamienic.
Tymczasem Born coraz więcej ożywiony, ramionami wzruszył.
— Nie próbowałem nawet go odwodzić od tej myśli, jestem bowiem pod tym względem nielitościwym. Ten pan jest niepotrzebnym na świecie sprzętem... Zresztą, czy tak, czy tak, jestem przekonany, iż nic go nie powstrzyma... Ten się zabije...
Helena z pod przysłoniętych rzęs spojrzała w twarz Borna.
— A ja? — spytała przeciągle.
— Pani? — Nigdy, chyba, gdy ktoś pani będzie do ostatniej chwili suggestyonował myśl samobójstwa, gdy ci wciśnie w rękę rewolwer i zmusi