Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/485

Ta strona została skorygowana.

i dziwnie dźwięczny. Nerwy jej, zwykle naprężone, zdawały się być nagle zwolnionemi cuglami.
— Gdy i pani przeżyjesz jedną taką chwilę, och, choćby nie tę z bagna socyalnej nierówności wyrastającą, ale jedną sekundę, w której się pani poczujesz solidarnie związaną z całym tym ogromem, pełnym tajemniczej grozy, związaną cieleśnie, duchowo, całem swem jestestwem fizycznem, moralnem, tem, które czujesz i które przeczujesz, będziesz mogła pożądać zgonu, bo pożądać go będziesz spokojnie, cierpliwie, rozumiejąc to, co powiedziałem przed chwilą. Śmierć to tylko nowa forma życia...
Lecz Helena przerwała mu, wyciągając rękę.
— Gdybym miała pewność, że życie nie kończy się ze śmiercią, nie pragnęłabym umrzeć.
— Dlaczego?
— Bo pragnę nicości, odpoczynku... Jestem tak bardzo zmęczona...
Born patrzył na nią przenikliwie.
— Nie jesteś pani zmęczona, pani sama, lecz zmęczone są u pani te formy i przemiany, przez jakie pani swą istotę iść zmuszasz. Gdyby ktokolwiek przedsięwziął nad panią przeciwną pracę i zaczął suggestyonować pani myśl, iż jesteś silną, zdrową fizycznie, i moralnie, ręczę, że po upływie pewnego czasu nie byłoby weselszej i zdrowszej nad panią istoty... Tylko trzeba, aby taki uzdrowiciel się znalazł.,.
Helena drgnęła, słysząc to słowo.
Zagwizdał koło jej uszów miękim świstem głos Hohego. Porwała się z krzesła i, jakby dla otrzeźwienia się, zaczęła przecierać oczy palcami.
— Nie, panie — wyrzekła — nie, nie chcę uzdrowicieli, plemię to Faryzeuszów, poją jadem, nie,