Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

— Naturalnie, niech żyje życie tak, jak ja je rozumiem! Należy uprzyjemniać je sobie i drugim. Czynię to, o ile mogę!
Szerokim gestem wskazała na zbitą masę młodych kobiet i mężczyzn, pijących i krzyczących dokoła stołu.
— To zbyt materyalne uprzyjemnianie! — odezwał się Born.
Helena odęła usla.
— Panie łaskawy — zaczęła, wachlując się z gracyą — czem chata bogata, tem rada! Pan wiesz, iż ja jestem materyalistką i pozytywistką. Cóż więc dziwnego, że pracuję w zakresie mych przekonań.
Born popatrzył na nią przez chwilę i chmura niezadowolenia pokryła piękne jego czoło.
— Nie lubię, gdy pani używasz słów, których znaczenia nie rozumiesz. Zkąd znów ten pozytywizm? Zkąd ten materyalizm?
— Masz mnie pan za głupszą, niż jestem w istocie. Wiem wybornie, co jest pozytywizm i wiem, jakie znaczenie ma słowo materya. Przedewszystkiem czytałam studyum Hohego!...
Born parsknął śmiechem.
— A!... jeżeli pani czytujesz studya Hohego i z nich czerpiesz swe wiadomości, jesteś pani dobrze a zwłaszcza bezstronnie poinformowaną...
— Pan nie lubi Hohego?
— Nie wyświadczam mu tak wielkiego zaszczytu.
— Dlaczego? — to zdaje się wykształcony człowiek.
— Kompilator, nic więcej.
— Och, kompilator! zresztą pojmuję, że się panowie nie lubicie. Jalousie du métier. Wasz