Pod nią, dostrzegła Helena rożek żałobnej koperty. Mimowoli spojrzała na drzwi. Jak się to stało, że Świeżawski, który po całym domu zwykle nurkował, nie dostrzegł tego listu. Tak wielkiem było jej przyzwyczajenie do dźwigania tej nędznej małżeńskiej obroży, iż nawet w tej chwili, gdy o mały włos nie spełniła zbrodni, pierwszą jej myślą była trwoga o odkrycie przez męża jej znajomości z Siennickim.
Powoli, cicho, odsunęła się od ściany, wyjęłą list w żałobnej obwódce i, otworzywszy kopertę, czytać zaczęła.
Heleno! Ja czekam i śmierć czeka na nas oboje. Czeka, jestem o tem przekonany. Także ci dobrze na świecie, tak rozkosznie, tak miło, że bądź co bądź starasz się przedłużyć to fatalne istnienie? Błądzę całemi nocami pod twemi oknami, skoro zmierzch zapada, jestem także około twego domu i radbym, ażebyś posłyszała jęki mej duszy, która jak puszczyk wabi cię i woła. A wabię cię do uczty śmiertelnej a pełnej może najwyższej radości, a wołam cię do orgii ostatniej, do której zasiadają tylko odważne i pełne niepokoju istoty. Należeć będziemy do tych, którym nędzne uciechy tego świata nie starczą, bo są goryczą koniecznej śmierci i kalectwem ciała zabarwione. Małodusznym część ta wystarcza. My dwoje wyswobódźmy się, idźmy w przestrzeń tajemniczą, stańmy oko w oko z nieznanem, wyprzedźmy tych geniuszów, filozofów, którzy bredzą i błądzą w ciemności, idźmy w tę przestrzeń, zanim nas obłęd trwogi nie schwyci,