pchnięcie od siebie Borna, do potęgi heroicznego czynu. Bezwątpienia, względnie do jej słabej woli był to czyn heroiczny, lecz ona teraz stroiła go w tysiączne arabeski.
— Nie, nie, wolę umrzeć — powtarzała.
Po raz pierwszy sformułowała nurtujące ją myśli w chwili następującej sprzeczki ze Świeżawskim. Obecnie bowiem, piekło domu tego przemieniło się w jakiś przedsionek, po którym błąkały się widma zbrodni i śmierci.
— Zabiję się! — wołała Helena w chwili szalonego rozdrażnienia.
Świeżawski spojrzał na nią ukosem i wyszedł z pokoju.
Od tej chwili stanowczej, w której Helena usłyszała dźwięk swego głosu, wyrzucającego nagle z jej piersi szamoczącego się kondora samobójczej myśli, zaczął się jej flirt ze śmiercią, flirt, który ona odczuwała bez najmniejszego udawania, tak jak owe histeryczne migreny, reumatyzmy, dyspepsye, które nie pozostawiały żadnych widomych śladów w jej ciele.
I powoli, oswoiła się z tą śmiertelną igraszką, w której rzucała wyrazem „śmierć“, jak bilardową kulą. Leżąc na łóżku, wyobrażała sobie owe pośmiertne chwile, swą trumnę, pogrzeb, Borna, Hohego, idących za jej trumną.
Rysowała często katafalk, nagrobki a jedząc obiad układała na talerzu jarzynę w formie krzyża. Buteleczki z eterem, z chloralem poznaczyła etykietami, na których namalowała duże trupie głowy. I ciągle teraz myśl jej krążyła koło Borna.
— Nie dla mnie — mówiła, zacinając usta — nie dla mnie!...
W tem bezustannem podnieceniu, coraz sza-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/495
Ta strona została skorygowana.