Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/499

Ta strona została skorygowana.

Nagle zastukano do drzwi jej pokoju.
— Cóż to? — odezwał się głos Świeżawskiego — nie pijesz herbaty, czy się już zabiłaś?
Od pewnego czasu zaczął żartować z jej samobójczych pogróżek.
Helena leżała wciąż na wznak nieruchoma i nie odpowiedziała ani słowa na pytanie męża. Usłyszała skrzyp jego butów, oddalił się, gwiżdżąc i wszedł do jadalni.
Spojrzała znów na list i na znak krzyża, którym list był podpisany. Te dwie czarne linie przejęły ją nagłą grozą, stokroć większą, niż wszystkie słowa kreślone ręką szaleńca. Krzyż ten zaczął ją mrozić, hypnotyzować i dziwnem zimnem napełniać jej piersi.
Podniosła się na łóżku, usiadła i z włosami rozrzuconemi dokoła zsiniałej twarzy robiła wrażenie istoty obłąkanej.
Z klatki piersiowej zimno mrożące ogarnęło jej ciało, wsunęło się pod czaszkę i tchnęło w nią nagłe postanowienie.
— Zabiję się — pomyślała.
Do tej pory mówiła — zabiję się — a myślała — gdybym!... Lecz z chwilą, gdy myśl jej dojrzała i zatrzymała się już na punkcie samobójstwa, błądziła bezustannie koło tego punktu, jakby ściągnięta cuglami suggestyi.
— Tak, tak — myślała — zabiję się, muszę się zabić, tak będzie lepiej dla wszystkich, dla mnie, dla Borna, dla męża, dla społeczeństwa... Wszyscy będą zadowoleni.
Pierwszy raz pojęcie o dopełnieniu czegoś dla dobra społecznego przesunęło się jej przez umysł. Mimowoli wzrokiem zaczęła szukać rewolweru. Leżał ukryty w szafie.