świat musi być dziwny, pełen zawiści i nieszczelności. Wszyscy musicie być nieszczerzy. A jednak ten świat ciągnie mnie do siebie...
Przymknęła oczy, oparła głowę o ścianę i powoli wyrzekła:
— Chciałabym poznać Hohego!
— Nie ja go pani zaprezentuję! — odparł Born żywo — w pesymizmie swoim jednak wyrządzasz mi pani wielką krzywdę. Mówisz — wszyscy musicie być nieszczerzy... Nie ja chyba, pani Heleno!
— Och!... Pan tak jak i drudzy! Jesteś pan w tej chwili nieszczerym, udając idealistę, skoro jesteś najszczerszym — jako człowiek rozsądny — pozytywistę!
Born wzruszył ramionami.
— Nie czytałaś pani ani jednego mego dzieła i nazywasz mnie... idealistą. Pomówimy o tem później, skoro pani raczysz zajrzeć do jednej z prac moich...
Helena machnęła niedbale wachlarzem.
— Dziękuję... zanadto kuchnią trącą.
— Niechże i tak będzie — odparł Born — błagam panią tylko, wyrzecz się używania słów poważnych, specyalnie związanych z wiedzą, z nauką, jak pozytywizm, lub materyalizm i nie przyczepiaj ich tak, jak to wszyscy czynicie do byle jakichkolwiek objawów trochę swobodniejszego życia.
— Jednakże Hohe — zaczęła Helena.
— Na Boga, nie cytuj mi pani Hohego. Ten kraczący krytyk, który Comte’a, Littrégo i Spencera zna tak, jak ja abecadło chińskie, rzuca zdawkową monetą zdań, które podsłuchał dawniej przed laty w obozie pozytywistów, gdy głodny i bosy stanął w ich progu.
Helena otworzyła szeroko oczy.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/50
Ta strona została skorygowana.