Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/529

Ta strona została skorygowana.

Lecz babka milczała.
Powoli, donośnie, zaczęła bić dwunasta.
— Babciu! — prosiła Helena, wytężając wszelkie siły w nadnaturalnem skupieniu.
Nagle ręka jej zadrżała.
Spodeczek zaczął posuwać się po papierze.
Helenie zdawało się, że w zakamarki jej mózgu wkręca się w tej chwili jakaś groźna siła i siła ta kieruje jej ramieniem, jak bezsilnym sprzętem.
Z zapartym oddechem zaczęła śledzić litery. C — szepnęła nawpół głośno — H — O — D. Spodeczek posuwał się w gzygzaki tu tam i teraz Helena nie wiedziała, czy to ręka jej kierowała spodkiem, czy to raczej spodeczek kierował jej ręką.
I po długich minutach, w czasie których kurcz ściskał jej gardło, złożyła co następuje:
Chodm — się dene wo ać.
Przeczytała raz jeszcze niekształtne koszlony, które kreśliła z pośpiechem lewą ręką na przygotowanej ćwiartce papieru.
Powtórzyła głośno słowa i drgnęła z przerażenia. Dopełniając brakujące litery, odnalazła ulubiony frazes Siennickiego.
— Chodźmy się denerwować!...
Porwała ją groza i strach najwyższy.
Wywołując ducha babki, nie pragnęła, nie chciała wywołać ducha samobójcy.
Nagle poczuła, iż siły ją opuszczają. Najwyższym wysiłkiem strąciła na ziemię spodek, który, padając, wydał dziwny łoskot walących się na podłogę kamieni.
Helena tymczasem podniosła się z krzesła, wyciągnęła ręce, gdyż zdawało się jej, że ulatuje