identyczne. I tu i tam tajemnica inkarnacyi cudowna i dziewicza!
Zamyślił się chwilę, wreszcie dodał:
— Maya! Maya!... uosobienie fenomenów ziemskich!... torrent des mobiles chimères!... według słów Leconte de l’Isle’a!...
Dziewczyna w różowym kaftaniku szczękała głośno talerzami.
— Czy mam panu przynieść i kartofle? — spytała.
Buddhysta spojrzał na nią błędnemi oczami.
— Nie!... tak!... dziękuję! — odparł i znów spiesznie pić zaczął.
Dziewczyna zebrawszy talerze, kierowała się w stronę kuchni.
— Czy to nie śmiech — wyrzekła — pościć tak po dobrej woli i jarzynami się opychać.
Helena dopiero teraz zauważyła dziwaczny skład śniadania Samany.
— Czy pan jest wegetaryaninem?
— A jakże! — odparła już u drzwi sługa — „wyiretajan“, jak go w kamienicy przezwali.
I cała różowa, złota od blond włosów i jasnych rzęs, zniknęła, trzaskając silnie drzwiami.
— Czy buddhyzm przymusza do żywienia się wyłącznie pokarmem roślinnym? — spytała Helena.
— Buddhyzm nie przymusza do niczego... zaleca tylko niezabijanie żadnego zwierzęcia... odparł Samana. — W buddhyzmie niema przymusu i... w tem jego wyższość nad innemi odcieniami religijnymi... Szanuje wszelkie wyznania... i wszelkie sposoby udoskonalenia się!...
Podniósł w górę rękę, w której błyskał widelec.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/552
Ta strona została skorygowana.