Cofnęła się i wyprostowała, tłumiąc w sobie to nieprzyjemne uczucie.
— Och, prawość — wyrzekła z uśmiechem — to rzecz bardzo względna. Należy bliżej tę prawość określić... Jakże ją rozumieją buddhyści?
Samana sięgnął do kieszeni surduta i wyciągnął z niej małą żółtą książeczkę. Tłustymi od oliwy palcami, zaczął przewracać stronice, aż wreszcie prawie przy samym końcu książki, zatrzymał się i powoli, jakby z trudnością czytać zaczął:
Oto wiem części drogi najcudowniejszej.
Świadomość, uparta na prawości wolna od przesądów i ułudy.
Wola prawa — zwrócona ku szlachetnemu celowi.
Prawe słowo — dobre, proste, szczere.
Prawe uczynki — pełne pokoju, czystości i uczciwości.
Życie prawe — to jest życie nieprzynoszące szkody innemu życiu.
Usiłowanie prawe.
Myśl prawa.
Dążenie prawe do oderwania się od wszystkiego, z czem wiążą nas zmysły i pogrążenia swej świadomości i woli w Nirwanie!
Helena milczała chwilę.
Zdawało się jej, że ten głos powolny czyni rachunek jej sumienia.
— Co to za książka? — spytała wreszcie patrząc uparcie na biel obrusa, pokrywającego część stołu.
— Katechizm buddhyjski!
— Czy wolno zobaczyć?
Wyciągnęła rękę — Samana podsunął jej broszurkę.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/554
Ta strona została skorygowana.