Helena doznała wielkiego zawodu na pierwszem posiedzeniu, jakie Żwan z nią odbył. Otaczała ją dokoła wielka trzeźwość a półzmrok sztuczny, który panował w jadalni, nie wywoływał w niej żadnego podniecenia. Przytem czuła, iż Żwan nie ma z nią najmniejszych cech wspólnych i że to ona raczej dominuje nad nim jakąś siłą, możnością kłamania i oszukiwania go z wprawą histeryczki. Jakkolwiek Żwan od pierwszej chwili otoczył ją kontrolą, Helena uczuła, iż w tych doświadczeniach wszystko polega jedynie tylko na wielkiej prawości medium. Czuła, iż oszukiwać Żwana będzie, pomimo wszystko, łatwo i czuła to także, iż ona oszustw tych dopuszczać się będzie.
Niesmak porwał ją nagły, gdy siedziała tak nieruchoma, z rękami opartemi o prosty stół sosnowy, czując nogę Żwana przygniatającego jej nogi. Długa perspektywa podobnych posiedzeń nie nęciła jej. Gdyby Żwan traktował ją z większą galanteryą, dozwolił jej rozwinąć gracyę i kokieteryę — prawdopodobnie Helena darowałaby mu ten materyalny aparat tych nadzwyczajnych zjawisk. Lecz Żwan przybrał względem niej ton kupca dla