— Fiu! fiu! — zawołał Rak — ostrygi!... Zbytek, jak Boga mego kocham!... drogie, panie, bestye...
— Właśnie! — przerwała Żabusia — a Baczkiewiczówna dowodzi, że ją pan Hohe objadał... Teraz, wiem przynajmniej jak rzeczy stały...
Przez czas tej rozmowy, Helena dziwną reakcyą, nietylko że powróciła do równowagi, ale nagle uczuła się o wiele wyższą moralnie i duchowo nad całe te dyskutujące nad „ostrygami i bordem“ grono.
Patrzyła na nich najprzód z podziwem, jak na jakieś potwory nieznane a później z odrazą i wstrętem. Gdyby Hohe zaprezentował się jej w tej chwili w korzystniejszem świetle, nie w tej powodzi kłamstwa, cudzołóztwa, plotek i ordynarnych a niesmacznych faktów, Helena czułaby się zgubioną i nad wszelki wyraz rozdrażnioną. Ta jednak zimna krew jej dawna, chęć drwin i upokarzania zbudziły się w niej z całą gwałtownością. Hohe wydał się jej głupi, mały, nędzny i brzydki. Jego dwuznaczna sytuacya w tym domu rzucała go na pastwę Helenie. Gdyż wątpić nie mogła — Hohe był kochankiem Żabusi. Jego czułość i pospieszne nadskakiwanie Rakowi, było tego pierwszym dowodem. Helena przez sekundę dziwiła się, iż Hohe wyszedł ze swej zwykle obieranej taktyki i ukazał się jawnie w gnieździe męża, któremu plamił żonę. Lecz przypomniawszy sobie, kim była Żabusia — zrozumiała Helena, iż Hohe trafił na mistrza w sztuce obłudy i że ten mistrz kierował teraz jego krokami.
Zdawali się bowiem na pierwszy rzut oka związani jedynie wielką, serdeczną przyjaźnią, graniczącą z koleżeństwem i przyjaźń ta obejmowała i wpływała na przysadkowatą postać Raka, na pucołowatą twarz Nabuchodonozora, na binokle Drze-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/571
Ta strona została skorygowana.