rzymskich lub bizantyjskich w purpurze szat Cezarów bramowanej złotem!...
Porwał pod pachę jasiek Samany leżący na ziemi i popiersie Buddhy za głowę.
— Chodź, świetlany dewasie — zawołał — wstąpimy do apteki i kupimy miętowych kropel, dla wypędzenia z twych wnętrzności bandy złośliwych rakszasów, które cię tak dręczą...
Samana powstał, mrucząc i, z roztargnieniem zapiąwszy palto, zaczął iść za Szerkowskim w stronę przedpokoju.
— Buty ci dam do podzelowania — prawił dalej Szerkowski — bo oto nogi ci z nich wyłażą a ani Rama, ani Ozirys ci nowych nie da. Teozofia niewątpliwie uskrzydla ducha i zbliża nas do udoskonalenia... ale... buciczki na nóżkach mieć trzeba, bo dreptać po śniegu boso źle i niezdrowo!
Helena szła powoli za nimi i nie mogła wstrzymać się od śmiechu, widząc skurczoną postać buddhysty wlokącego się w ślad za niosącym poduszkę Szerkowskim.
Śmiech ten jej jednak nie sprawiał serdecznej wesołości.
W głębi jej istoty była część jakaś, która się nie śmiała, która pozostawała smutna i znękana, widząc tę przewagę małych drobiazgów troski życiowej, nad aspiracyami wyższemi, które bezwarunkowo w Samanie tak potężnie i pięknie się rozwijały.
Niedyspozycya żołądkowa, dziurawe buty, brak dachu nad głową — sprowadzały z krain ezoteryzmu na ziemię i to w brutalny i mściwy sposób...
Sponiewierana materya mściła się jak złe i ślepe zwierzę. Ci, którzy ją chcieli sprowadzić na ostatni plan, którzy nią poniewierali, drwili z niej, nazy-
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/587
Ta strona została skorygowana.