skrupulatną dokładnością i okrucieństwem biegłego analizatora.
Mieniły się być „dekadentkami“, nie wiedząc właściwie co to słowo oznacza. Żyły przy schyłku wieku, więc przyjęły nazwę „fin-de-siècle’istek“ i gwałtem starały się nagromadzać znamienne cechy przechodzącego stulecia. Lecz poprzednie schyłki owych setek lat zaznaczały się wybitnie, choćby purpurową łuną jutrzenki francuskiej rewolucyi. Ten zaś wiek, uczyniwszy potężny i znamienny krok naprzód, był dalszem dziełem tego porannego brzasku. Lecz one jedynie tylko łatwe, powierzchowne i nędzne objawy chwytały i nakładały na swe plecy razem z koletami i sukniami „Empire“ lub genre „Directoire“. Odwracały się od tej purpurowej fali, która sto lat biegła, unosząc ze sobą stare przesądy, różnicę kast i groziła możnością zabicia mary głodu, nędzy, wyzysku i niesprawiedliwości. Szły jednak mimo to „fin-de-siècle’istki“, sięgając po cynamonem trywialnej analizy zaprawne dzieła Bourgeta, lubując się w kłamliwych bajkach Lotiego, czytając cukrowe i optymistyczno różowe powieści, które im przeważna część pisarzy polskich, w zamiarze schlebiania gustowi czytającej publiczności podsuwała. Od czasu do czasu spełniały jaki czyn filantropijny „dla odczepienia się“ — i żyły dalej z tem przekonaniem, że tak, jak jest — jest dobrze, że w rozdziale pracy i zysku niema niesprawiedliwości, i że wiecznie być muszą ci, którzy umierają z przejedzenia i ci którzy giną z głodu.
Helena zaczynała teraz pojmować, że jest źle — lecz tak goryczą zaprawne było teraz jej usposobienie, iż obracała w drwiny wszystkie usiłowania, czynione w kierunku radykalnej poprawy, zmiany
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/607
Ta strona została skorygowana.