Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/614

Ta strona została skorygowana.

Helena przez chwilę nie odpowiadała i z pod zamrużonych powiek patrzyła na Borna.
— Naturalnie, że wiedzieć muszę o posiedzeniu — wycedziła powoli — przecież to ja jestem medyum.
— Pani?... Pani?... Dlaczego?...
Helena parsknęła śmiechem.
— Dlatego, że potrafię oddzielić od siebie moje ciało astralne, zapaść w trans... i tam dalej. Zobaczysz pan za chwilę te cuda!... Ostrzegam pana jednak, że często szachruję... i drwię ze Żwana w głębi duszy... wolę pana uprzedzić, ażebyś się nie zagalopował w swoich sprawozdaniach...
Born milczał, i z rękoma obwisłemi wzdłuż ciała stał tak długą chwilę, nie patrząc na twarz Heleny.
— Czy wiesz pan — mówiła Helena, udając coraz więcej sztuczną wesołość — przychodzi mi chęć oddania panu przysługi. Podobno dziś będzie więcej „panów z prasy“. Wszyscy naturalnie pisać będą o cudowności zjawisk. Ja zaś dam panu pewne objaśnienia i powiem, w jaki sposób dochodzę do tego lub owego rezultatu. Artykuł pański będzie zatem o wiele ciekawszy, bo wykryje moje wrzekome... szalbierstwo!...
Urwała, poczem dodała pospiesznie:
— Mówię „wrzekome“, bo ja sama nie wiem dlaczego często oszukuję i co mnie do tego skłania. Czuję jednak, że „postąpić inaczej nie mogę“... W transie nie byłam jeszcze nigdy, ale dziś jestem zdenerwowana i zdaje mi się, że będziesz pan miał temat do swego artykułu...
Chciała mówić dalej, lecz Born przyskoczył do niej i porwał ją silnie za ręce.
— Nie będę miał tematu do swego artykułu!