Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/617

Ta strona została skorygowana.

— Nie chciałem wpływać na twe postanowienie. Byłaś dojrzałą kobietą — i sama o swoim losie stanowić miałaś prawo.
— Nie, nie! — krzyknęła Helena. — Nie byłam nigdy kobietą... trzeba było mnie wziąć za rękę i wyprowadzić z tego przeklętego koła, w którem się obracałam. Opuściłeś mnie... opuściłeś!... Widzisz, do czego doszłam!...
Oparła głowę na stole i zaczęła łkać głośno. Nie płakała tak dawno! Łzy te przyniosły jej wielką ulgę.
Nagle, tuż nad swoją głową usłyszała cichy nizki głos:
— Nie opuściłem cię ani na chwilę... zawsze myślą byłem przy tobie...
W piersi jej zamarł oddech. Te kilka słów sprawiły na niej wrażenie piorunu.
Lecz równocześnie rozdarło się jej serce strasznym żalem na myśl chwil minionych w jej życiu.
— Co mi z tego — odparła równie cicho nie podnosząc głowy — co mi z tego przyszło, iż byłeś myślą przy mnie!... Myśl twoja nie osłoniła mnie przed tem co się stało... nie uchroniła mnie od stania się... kochanką Hohego!...
Rzuciła te słowa prawie mimowolnie i chciała je cofnąć, lecz napróżno.
Instynktownie podniosła głowę i ujrzała jak Born cofał się przed nią, jak przed nagle ujrzanym jadowitym gadem.
— Ty? — wyrzekł prawie siny, tak straszna bladość pokryła jego rysy — Ty... byłaś kochanką Hohego?...
Helena zakryła oczy.
Niemogła znieść widoku tej twarzy tak strasznie zmienionej, z opadłą na dół szczęką, z oczyma