Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

z kryształową lampką, zwieszającą się u stropu. Miała pełno długów i posprzedawała cichaczem wszystkie swe kosztowności. Pogardzała sługami i wydała im wojnę zaciekłą na całe swe życie. Marzyła o poznaniu jakiego aktora, lub śpiewaka, gdyż błyszczące ich kostyumy ze sceny ciągnęły ją ku sobie. Była częściowo „Panią Bovary“, nie czytając Flauberta, panią Bovary o jeden stopień wyższą, niemającą temperamentu francuzki, przeto o wiele niebezpieczniejszą. Zdawała się nie mieć śladu zmysłów i nosić na sobie pancerz, który zarazem krępował jej serce. Śmiała się na samo wspomnienie tego wyrazu. Serce to worek mięsny — mówiła, gdy się dużo płacze, podobno boli... tak mówią! — dodawała szybko, nie chcąc, aby ją posądzono, iż kiedykolwiek łzy jej oczy zaćmiły. Łzy, to zmarszczki — mówiła — płakać... starzeć się przedwcześnie! Zestarzała się jednak sama w ciągu tych lat trzech, pod maską bielidła i różu, jaką kładła na swą dziecięcą twarzyczkę. Miała wygląd kokietki i cieszyło ją to niezmiernie, gdy ją kto na ulicy zaczepił. Gdy ktoś obok niej zdawał się zapominać o jej „oryginalności“. przypominała mu to sama, mówiąc: „jestem na złej drodze“. Według niej, świat był zbiorowiskiem fałszu, obłudy, kłamstwa i nikczemności. Patrzyła nań przez okulary własnej urazy i czuła się na tym świecie doskonałą, wyjątkową i bohatersko cnotliwą. Pogardzała kobietami, które „upadły“, jakkolwiek dodawała natychmiast, że „one“ inaczej postąpić nie mogły. Gdy szła przez ulicę, wybierała najwięcej zabłocone miejsca i przechodziła je tryumfalnie, bez zabłocenia swych eleganckich bucików. Sądziła, że przejdzie tak przez życie w czystych bu-