Poprzednia rozmowa z Żabusią i natychmiastowe, bezpośrednie ujrzenie dawnego kochanka, odbierały jej prawie przytomność.
Siedziała zmieszana, z wypiekami na zmęczonej twarzy.
W płaszczu, w zniszczonym kapeluszu, z maską kobiety ciężarnej, zmieniającej jej rysy, miała wygląd kobiety czterdziestoletniej.
Hohe obrzucił ją zdziwionym i wzgardliwym wzrokiem. Widocznem było, iż czuł dla niej pogardę i nienawiść, i nie mógł zapomnieć jej owego usiłowania upokorzenia go nabytemi wiadomościami teozoficznemi, podczas ostatniego ich spotkania.
Żabusia kręciła się po pokoju, czepiając się ramienia Raka.
— Cóż się stało?... Cóż się stało?... Powiedzcie!...
Lecz drzwiami od sypialni wpadł Nabuchodonozor i z rękami szeroko rozwartemi leciał ku Tańskiemu.
— Bonjour m’ami! — wołało dziecko.
Ominęło ojca i wdrapało się na kolana dziennikarzowi.
— Gdzie livre? — pytała dziewczynka.
— Przyniosę jutro — mówił Hohe, głaszcząc jasne włosy dziecka — muszę ci wybrać coś ładnego i mądrego, byle co nie chciałem przynieść.
Nabuchodonozor skrzywił buzię do płaczu, zsunął się z kolan Hohego i zaczął dreptać ku drzwiom sypialni.
— Nie uwierzycie państwo — wyrzekł Hohe — jak teraz trudno o dobre książki dla dzieci...
— Dlaczego pan dobrodziej nie napisze takiej książki? — wrzasnął Rak, podając mu papierosy.
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/642
Ta strona została skorygowana.