Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/648

Ta strona została skorygowana.

sielankowo panna Rózia opowiada!... Szkoda tylko, że panna Rózia zapomina, iż najcenniejszym klejnotem panienki jest dziewczęca... skromność. Należałoby o tem pomyśleć, zanim z ust się wyrzuci tak brzydkie i trywialne słowo jak... jak...
Urwał zakłopotany i dodał wreszcie zaokrąglając usta.
— Ma foi, tant pis... jak... nierogacizna!...
Rózia wybuchnęła nerwowym śmiechem.
— Moja „świnia“ warta pańskiego rozwydrzonego dudka i rozwierzganej samicy! — odparła. — A zresztą nie o tem tu mowa. Chciałam panu przypomnieć, że nędzne to musi być stworzenie, które własne gniazdo kala. Jesteś pan żydem i chłopem. Rzucasz nam w oczy garściami blagierskich frazesów i sądzisz, że wszyscy na lep się biorą...
Ożywiała się coraz więcej, blada jej twarz pokryła się różową barwą...
W imię jakiejś tradycyi, w imię nibyto zagrożonej moralności, rzucasz się pan, szarpiesz i kopiesz wszystko. Każdy kierunek jest dla ciebie błotem; nauka, wiedza nie istnieją!... A wiedząc gdzie najlepiej płacą i gdzie najlepsza strawa, wołasz głosem obłudnika i faryzeusza: Rodzina... tradycya... porządek społeczny... wiara — zagrożone!... Ja stoję na wyłomie! Ja was obronię! Ja jeden jestem czysty i sprawiedliwy!“ Przypominasz mi pan tych, którzy asekurują się od pożaru i sami podpalają, aby osiągnąć zyski. Gdybyś pan zastanowił się na chwilę, zrozumiałbyś, że ani rodzina, ani tradycya uczciwości, ani nawet wiara jasna i rozumna nie jest zagrożona!... Przeciwnie — ze ślepych oków wyzwolona ludzkość pragnie i chce na wolności dojść do takiego udoskonalenia, aby bez nakazów, bez przysiąg, bez zbrojnej siły —