Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/651

Ta strona została skorygowana.

jak przezywał z ironią „drogocennemi perłami“ wyrzucane przez siebie ustępy „Paryasów“.
— A więc o to pani chodzi? — roześmiał się Hohe.
— Tak, gdyż znam Borna i wiem jak bezinteresowne są pobudki, które kierują jego piórem. Człowiek ten, tak jak my wszyscy, ukochał tych, którzy cierpią, którzy są głodni, którzy pracują dla obsługiwania... materyi, z której się składa „ja“ pana Hohego i innych mu podobnych... idealistów. I pisząc powieść, za którą go szargają w błocie, źle płacą, odmawiają uczciwości i szacunku, Born ma na celu zwrócenie jedynie uwagi na nędzę, na głód, na nadmiar pracy. Ukazuje tych ludzi w ich środowisku, mówi ich językiem, wykazuje ich nędzne, smutne upadki opłacane krwawemi nieraz łzami...
Hohe skrzywił się wyniośle.
— Proszę....
— Nie — krzyknęła Rózia — to są kwestye społeczne, ogólno ludzkie, a wy stawiacie je na stanowisku filantropii! Niepodoba się wam czytać o smrodliwej komórce, w której gniją stróż i jego chore dzieci... Sprawia to wam nudności, psuje estetyczne wrażenia... Wolicie przygody czarnookich młodzieńców, zdobywających wyniosłe dziewice! Gdyby cuchnąca nora taka i gnijący w niej stróż były bajką, to rzecz naturalna, iż zbyteczne i niepotrzebne byłoby sprawianie wam „nudności“ podobnemi opisami, lecz taki człowiek istnieje, cierpi, męczy się, kona... o kilka kroków od nas, od pana Hohego, skrzypiącego butami w obszarze kilku pokojów! I oto, co jest pięknością i potęgą tego sponiewieranego przez was dziewiętnastego wieku! W duszach ludzi budzić się zaczyna