Lecz pokojówka otwierała już drzwi i w przedpokoju dał się słyszeć głos Borna.
— Widziałem zdaleka, jak pani wchodziła do bramy — mówił Born do pokojówki.
Helena otworzyła drzwi od salonu.
— A, to pan! — wyrzekła — chodź pan, stało się coś bardzo ważnego.
— Co? — zapytał Born. — Przedewszystkiem pozwoli mi pani postawić w przedpokoju tę parę kaloszy; zabrałem je wczoraj przez nieuwagę. Znajdzie się prawdopodobnie właściciel.
Zdjął palto i wszedł do salonu.
— Cóż się stało? — zapytał, zacierając ręce.
Helena szerokim gestem ukazała Heglowę.
— Jadzia rozstała się z mężem!...
Twarz Borna rozjaśniła się, jakby pod wrażeniem jakiejś miłej wieści.
— Winszuję, serdecznie pani winszuję! — wyrzekł, podchodząc do Heglowej — oto krok uczciwy i szczery! Byłem przekonany, że szlachetny charakter pani nie zniesie dłużej fałszywej i kłamliwej sytuacyi, jaką pożycie pani z mężem wytworzyło!...
Oczy Heglowej zabłysły radością. Podała rękę Bornowi i wyrzekła trochę zmienionym głosem:
— Znajdujesz pan, że dobrze zrobiłam?
— Czy znajduję! — zawołał Born, zatrzymując jej rękę w swych zaczerwienionych dłoniach — ależ gdyby wszystkie kobiety miały w sobie tę szczerość w postępowaniu w samych początkach rozprzężenia ich małżeństwa, uniknęlibyśmy owej potwornej nędzy i blagi społecznej, jaką jest zaraza wiarołomstwa, fałszu, obłudy i nikczemności! Przestałaś pani kochać męża, nie masz dla niego nawet czci, nawet szacunku, dlaczego masz okłamywać siebie i świat, nosząc nazwisko, którem w głębi
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/83
Ta strona została skorygowana.