duszy pogardzasz? Dlaczego masz zmuszać się do utrzymywania węzła, który jest dla ciebie już kłódką więzienną, dać może jeszcze życie nowej istocie, która będzie odbiciem ojca i przedłużeniem jego istnienia na ziemi? W tchnieniu miłości powinny się rodzić dzieci, w tchnieniu szczerego wielkiego uczucia, które z dwojga ludzi tworzy podwójną jedność, dając im, jako dopełnienie mistycznej trójcy — dziecko! Dawać mu zaś życie w przymusie obojętności i goryczy, jest zbrodnią, oszustwem, kłamstwem, występkiem!... Dzieci w tych warunkach poczęte mają w sobie tę wieczną moralną tęsknicę za czemś dla nich niepojętem i niezrozumianem. Tułają się po świecie ze zwiędłem sercem, przedwcześnie skażonem, z sercem chorem, tlejącem pod masą szarego popiołu, który je pokrywa. Są to płody moralne, poronione, smutne, potwory bezbarwne od chwili swego na świat przyjścia. Dzieci takie śmieją się rzadko i nie są promieniem wesołości w domu! Rzec można, iż w łonie matki wessały w swe mózgi gorycz i ból przymusu, jaki myśli jej trawił. Bezwiednie czują się zbytecznemi i wstydzą się swego istnienia...
Usiadł na fotelu obok Heglowej, która, wpatrzona w twarz jego, zdawała się promienieć dumą i szczęściem.
— Mówię tu o dzieciach, nie o kobiecie samej — zaczął znów — a mówię dlatego, iż wiem, że pani Jadwiga siebie stawia zawsze na ostatnim planie. Lecz czyż i ta kobieta w chwili wytworzenia się atmosfery obojętności, będącej przedpokojem nienawiści, nie jest uwagi godną, niema prawa do szczęścia i życia? W takich warunkach, w jakich się dziś tworzą małżeństwa, cóż dziwnego, że szybko następuje zawód i bolesne zniechęcenie. Czyż
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/84
Ta strona została skorygowana.