Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

Heglowa uśmiechnęła się łagodnie.
— Niechże zostaną zamknięte — wyrzekła — gdyż ja do nich nie zapukam z pewnością. Jeżeli rozstałam się z mężem, to nie w celu używania swobody w łatwy i banalny sposób. Świat, czyli to, co pan nazywasz światem... to jest fałszywi moraliści i obłudnicy nie istnieli dla mnie nigdy, pomimo, że moja poprzednia pozycya „mężatki“ zmuszała mnie czasem do zawiązywania z niemi pozornych stosunków. Lecz ja byłam zawsze daleka od nich, daleka myślą i przekonaniami. Życie, które rozpocznę, będzie zupełnie inne... będzie to życie pracy i czynu!... Od świata odgradza się tak wysokim murem, że pociski jego, plotki, obmowy, nigdy mnie nie dosięgną!
— Podziwiam panią! — wyrzekł Born — mało jest kobiet, które tak otwarcie wyrzekają się świata i spraw jego... Każda w gruncie rzeczy liczy się bardzo z królową opinią i pragnie jej uśmiechu, choćby kosztem największych poświęceń.
Helena zbliżyła się do stołu. Miała w oczach wyraz stanowczy. Powzięła bowiem myśl zaopiekowania się Heglową. Słuchając słów Borna sprytem swoim potrafiła w nich odnaleźć ramię drogowskazu, ukazującego jej, jaką ścieżkę w tej stronie obrać miała. Lecz i tu, tak jak zawsze rzuciła się nagle, na oślep, mając pobudki po części egoistycznej i osobistej natury.
— Za pozwoleniem! — wyrzekła dość wyniośle, opierając się o stół — pan Born mówi w ten sposób, jakby jedna jedyna Jadwinia miała tylko odwagę rzucenia rękawicy światu. Zapominasz pan o mnie, która to czynię oddawna.
Born zwrócił się ku niej zdziwiony tem wystąpieniem.