Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

od tej chwili ugruntować swe zdanie i przystąpić do walki ze światem.
Lecz babcia Bednawska, powtórzywszy raz jeszcze: „bardzo mi przyjemnie!“, oddaliła się i zniknęła we drzwiach, prowadzących do jadalni.
Helena podniosła z ziemi rotundę i odebrała z rąk Jadwigi rękawiczki.
— Rzecz ułożona, zostaniesz na obiedzie — paplała — pan także, panie Born! Uwiadomię o tem, co zaszło, Żabusię i poproszę ją, aby przyszła po obiedzie na walną naradę... Musimy cię wziąść pod swoją opiekę, inaczej cię ludzie zajedzą!...
Zwróciła się ku drzwiom, prowadzącym do sypialni i na progu dodała:
— Muszę zrobić krem czekoladowy do obiadu i posłać po ciastka!...
Zniknęła za drzwiami, pozostawiając po sobie smugę heliotropu, zmieszanego z dzikim zapachem futer i wiosennej wilgoci.
Gdy drzwi się za nią zamknęły, Born pokiwał głową.
— Oj ta opieka — wyrzekł z uśmiechem — ta opieka może pani zaszkodzić więcej, niż wszelka złośliwość ludzka.
Lecz Heglowa natychmiast odpowiedziała:
— Nie będę bardzo z ich dobrych serc korzystać... Helena ma dziwnie, pomimo swej pozornej trzeźwości, egzaltowaną naturę. Szlachetne jej serce unosi ją zbyt daleko!
Born patrzył teraz w ziemię.
— Tak pani sądzi? — zapytał — według pani to serce przez panią Helenę przemawia w tej chwili?
Heglowa spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Cóż innego?
— Próżność, próżność! — odparł Born — Helena