Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

do druku, to niechże ociera łzy chusteczką, jak Staś Dzierzkowskiego, lub ma same szlachetne i piękne porywy, aby czytelnicy sądzili, że nie mają już żadnych obowiązków do spełnienia, bo wszystko jest w porządku na tym z najpiękniejszych ze światów!
Urwał i zaczął chodzić wzdłuż salonu, potrącając meble. Heglowa książkę Hohego odłożyła na bok, nie rzuciwszy nawet okiem na wskazaną przez Borna stronicę.
— Nazywa mnie „lubieżnikiem“! — zaczął znów Born a głos mu drgał namiętnym gniewem — nie jestże on wstrętniejszym odemnie lubieżnikiem! On, który w seryi obrazów ponurych i z życia czerpanych, składających moje prace, jedynie odnajduje przedmioty lubieżne, tak jak ten chory na gorączkę zmysłów, który widzi wszędzie i zawsze przed sobą podniecające go obrazy. Takich panów Hohe należałoby wziąć pod obserwacyę, gdyż więcej się oni do szpitala, niż na krytyka kwalifikują. Chciałem mu odpowiedzieć... wstrzymała mnie jednak słuszność mojej sprawy...
Heglowa wzruszyła ramionami.
— Odpowiadać — pan — jemu? Stawać do polemiki z człowiekiem, który wojuje tak silną bronią, jak słowa „religia“, „wstyd“, „tradycya“, i t. d.! Jakiegoż rodzaju słowa przeciwstawisz pan tym efektownym pociskom?
Wstała z miejsca i zbliżyła się ku Bornowi, który pot z czoła ocierał.
— Pisz pan tak, jak dotąd, pozwól, niech Hohe ślinę swą wypluje... nie dotyka ona twej uczciwej i prawą myślą prowadzonej dłoni. Bądź tak jak dotąd rzecznikiem moralnej i fizycznej nędzy; z głębin tego, co nazywają społecznemi mętami, wy-