Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

sobą piękne łany, całe złote od pszenicy, czarne jak aksamit lasy i zdrowe, białe ciała dziewcząt wiejskich; szum wichru i dusze chłopskie, spaczone i wykolejone zetknięciem się z fałszywą cywilizacyą. To wszystko podnieciło pana Hohego!... Mój Boże!...
Heglowa położyła mu rękę na ramieniu.
— Jeszcze raz powtarzam panu, że nikt nie czyta studyów Hohego!...
Born uśmiechnął się smutnie.
— Nikt? Takie, jak pani kobiety, naturalnie czytać ich nie mogą. Masz pani swój sąd i swoje własne zdanie, które wstrząsa się na dźwięk tej obłudy, ustrojonej w uczciwość religijnego szlachcica! Lecz poczekaj pani chwilkę, zaraz dam dostateczny dowód...
Podszedł ku drzwiom sypialni i, stanąwszy przy nich, zawołał:
— Pani Heleno!
Drzwi otworzyły się natychmiast i stanęła w nich Helena, ubrana w niebieski flanelowy szlafrok i biały fartuszek, przystrojony małoruskim haftem. Rękawy miała zawinięte do łokcia. W ręku trzymała flakonik z perfumami, które wylewała sobie na dłonie.
— O co chodzi? — spytała — i nie czekając na odpowiedź, wsunęła flakonik w kieszeń fartuszka i dłonie przytknęła do twarzy.
— Och!... jak pachnie! — wyrzekła, poruszając nozdrzami.
Born patrzył na nią przez chwilę w milczeniu; była dziwnie ładną, białą, różową, z aureolą rozrzuconych dokoła głowy włosów. Błękitna szata owijała ją dokoła mięką draperyą i nadawała jej urodzie słodszy, łagodniejszy charakter.