Helena skrzywiła usta i wsunęła ręce w kieszenie fartuszka.
— Przyznaj jednak — zaczęła — że skoro opisywane są „upadki“, już książka sama przez się jest drastyczną i niemoralną... według świata! — dodała pośpiesznie.
— Nie, moja droga! — odparła Heglowa — najczęściej owe „upadki“ są tragicznemi i stanowią w sobie właśnie jądro moralności całego dzieła. Upadki pani Bovary należą do takich tragedyj a wydadzą ci się tem tragiczniejszemi, jeśli czytać je będziesz rozumem, nie zmysłami!
Objęła Helenę wpół i ucałowała ją w czoło.
— A teraz, idź robić twój krem! — wyrzekła.
— Idę! — odparła Helena — nie wiem tylko, gdzie mi się zapodziała moja Ćwierciakiewiczowa!
Poskoczyła do fortepianu, z masy nut wydobyła błękitno oprawną książkę i, idąc w stronę kuchni czytać zaczęła.
— Krem czekoladowy... krem czekoladowy...
Urwała i ku Heglowej się zwróciła.
— A jeżeli ci mąż posagu nie odda, co zrobisz? — spytała.
Heglowa uśmiechnęła się łagodnie.
— Mąż mój posag mi odda — wyrzekła — jestem tego pewną!
Helena potrząsnęła głową.
— Co za optymizm!...
— Co za pesymizm! — odrzuciła Heglowa. Zresztą nie obawiaj się o mnie... pójdę choćby za sklepowę i przez ten czas zacznę się uczyć buchalteryi...
Helena otworzyła szeroko oczy.
— Ty?...
— Tak, ja!... praca nie hańbi!...
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/96
Ta strona została skorygowana.