Strona:Gabriela Zapolska - Fjoletowe pończochy.djvu/1

Ta strona została skorygowana.
Fjoletowe pończochy.
SZKIC
przez G. Zapolską.

Pan Stefan powrócił z zagranicy.
Przewróciło mu się w głowie.
Właściwie, nie bardzo mu się przewróciło, ale było coś tam nie w porządku.
Był w Wiedniu i sfiksował na punkcie dwóch słów.
Modern i... secessja.
Po wystawie secessyjnej chodził jak gap i o mało nie otworzył z podziwu ust, gdy zobaczył secessyjną pannę sprzedającą katalogi w zielonej sukni, siedzącą na zielonym foteliku, z zielonkawą cerą twarzy i dwoma rudemi pejsami po obu stronach zapadłych policzków.
Obrazy rozwieszone na ścianach zajmowały go mniej, ale wzrok jego przykuły zielone dywany w chorobliwe kwiaty — zielone draperye w pokręcone desenie — jakieś szafki zielone jak grynszpan poustawiane w kątach sal i całe teorye pradziewic o rozpuszczonych rudych drucianych włosach, pomalowane na obiciach przeznaczonych do salonów ludzi, w których łonach płoną, żarzą się, kłębią wiry, huragany, morza wyć jęków i wrzasków dzikich hyjen, słowem — nad ludzi, meta ludzi!
To — modern, to secessjonistyczne, szeptano do koła niego.