Strona:Gabriela Zapolska - Głowa.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

rała. On, miałby wreszcie coś „swego“; kochankę umarłą, która cierpliwie słuchałaby jego tęsknoty i nie nudziła się w słonecznych popołudniach, gdy go ogarnia rozpacz i smutek dławiący.
Przestał chodzić do kawiarni i palić papierosy.
Cierpliwie składał susy w małej glinianej skarbonce.
Często leżał w nocy nie mogąc usnąć i obliczając w myśli, ile mu jeszcze brakuje do owych dwudziestu franków.
Chciał je bowiem zapłacić całe i kupić ową ziemię. Nie chcieli mu jednak sprzedać „kawałeczka.“ W Bagneux, Montparnasse, Ivry, Ouen odpowiedzieli mu jedno. Pięćdziesiąt franków na lat siedm. A trumienka? a transport!
Nie, nigdy chyba nie uzbiera tak wielkiej sumy.
Tymczasem głowa sterczała ciągle wśród rupieci, smutniejąc i żółknąc pod jesiennym wichrem, który nadciągał zimny i wilgotny.
Codziennie spoglądał na nią, jakby chcąc dodać jej otuchy. Kto wie? może niedługo się jej męczarnie skończą. Zimny deszcz, który padał teraz prawie bez przerwy, siekł trotuary. Venus znikła, kupiona przez jakiegoś amatora, szmaty, koronki, zamki normandzkie zabierano prawie codziennie. Pustka robiła się dokoła głowy i szare deski wystawy przeświecały jak wieko trumny, z której nagle szkielet wyjrzał i na świat, spłakany jesienią, ze smutną litością patrzył.

.........

Zbliżały się Zaduszki. Nieznajomy skarbonkę rozbił i pieniądze policzył. Miał całe dwadzieścia franków.
Postanowił w sam dzień Zaduszek głowę kupić, na cmentarz jakikolwiek zanieść i do katakumb oddać. Jakkolwiek sen o własnej mogiłce sprawdzić się nie mógł, to przecież