rzeczy! Nie byłaż z nim dość długo? Nawet za długo?... Dał jej sukienkę, buciki, ale ona zato robiła mu papierosy. Potem, nudziła się i poszła jednego wieczoru. Chciała się tylko trochę przejść i wrócić, a że potem... tak się jakoś złożyło, że wrócić nie mogła, nie było to jej winą. Zapomniała nawet, że on służy w tej restauracji, a gdyby nawet pamiętała, nie byłaby się od drzwi cofnęła...
Tylko przyznać się do swej przelotnej miłostki z kelnerem nie chciała. Kiedykolwiek Trznadel albo Belka rzuciłyby jej kelnerem w oczy...
Nie, tak nisko nie chciałaby upaść w oczach swych towarzyszek.
Zwłaszcza ta Belka, której Mańka dodała przydomek „w oleju“, a która mści się zato i dokucza jej na każdym kroku!
Teraz nawet wyśmiewa żądanie Mańki, owo „kurczę w pulardzie“; cóż ona temu winna, że nie jest tak jak Belka córką urzędnika i że nie żyła jak ona na wielkim świecie?
I cała czerwona ze złości zwraca się ku przyjaciółce z ustami pełnemi kaparów:
— Ty obstaluj sobie coś w oleju! — woła ze złośliwym śmiechem.
Belka zrywa się, wołając, że nie pozwoli, aby jej uchybiano; mężczyźni uspokajają obie panny, rozwijając przytem cały zasób swej inteligencji. Trznadel tymczasem obcina po-
Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/126
Ta strona została skorygowana.