— Gold-cream gdzie?
— W słoicku!
— Ależ gdzie?
— W kosycku!
— A koszyczek?
— W kosu!
Dobrze... — i młoda dziewczyna pochyliła się nad szerokim, zamykanym koszem, ustawionym na środku pokoju. Drobna jej postać niknęła wśród cieni, zalegających pokój — cieni, zabarwionych różowem obiciem światła od jedwabnych zasłon, zwieszających się u okien.
Krótka ponsowa spódniczka nie osłaniała dostatecznie nóg dziewczyny, wsuniętych w czarne giemzowe pantofelki, a cała fala złotych prześlicznych włosów spadała na drobne, wychudłe, źle rozwinięte ramiona, zdając się przygniatać swą masą tę małą postać kobiecą.
Nerwową i drżącą ze złości ręką przewracała szybko przedmioty, znajdujące się w koszu, szeleściła jedwabiami falban i zanurzała swe palce w masie koronek. Nagle podnio-