„naiwna“ rosła w olbrzyma — „stryjaszek“ stawał się pyłkiem.
∗ ∗
∗ |
Żyli tak już długo... lata całe. Ona miała duże butony brylantowe w uszach, on coraz więcej siwych włosów. Źrenice jego stawały się coraz mętniejsze. W dniu benefisu przygotował jej wspaniałe bukiety z wstęgami, na których nalepiał i układał napisy. Mózg schorowanego starca silił się na dwuwiersze koszlawe, chrome, jak i cała jego postać.
Ona stawała się coraz bardziej wymagającą. Prócz kuropatw i mandarynek, chciała być... szanowaną. „Stryjaszek“ musiał nabyć i ten towar, który ostatecznie także kupić można. Na wieńcach przeto i szarfach pojawiały się napisy, robiące aluzję do tego „szacunku“ i „czci“ jaka otacza jasnowłose dziewczęta, chowane pod skrzydłem matki.
Zajrzyjmy na chwilę do pokoju, w którym po raz pierwszy ujrzeliśmy „stryjaszka“ i „siostrzenicę“.
Noc... przyćmiona błękitnym motylem, lampa stoi na stoliku przed małą kanapką. Wszystko tonie w tym miłym półcieniu; poza firankami, na poduszkach, obszytych koronką, spoczywa głowa dziewczęcia z rozrzuconą dookoła kaskadą jasnych włosów. Dziewczyna zasypia, przymykając powoli swe wielkie, szare źrenice.