Wyśmiewają się z niej, ślepakiem nazywają? A to zatracony mąż, co po szynkach żonę swoją obśmiewa!...
— Ja bo ślipia mam! — ciągnie Franciszek.
Ale Marcysia rzuca się jak szalona.
— Ano, nie masz, nie masz! — woła, chwytając fotografię ze stołu.
I szybko jak błyskawica porywa szpilkę, tkwiącą w kaftaniku, i dwoma pchnięciami wykala oczy portretowi męża.
Poczem ciska fotografję na stół i cofa się w stronę komina.
— Ach, ty zatracona! — woła Franciszek, lecz głos jego zostaje w tej chwili zagłuszony głośnym płaczem Marcysi, lamentującej na swój los, dolę i rozmaite inne przypadłości.
I oto dlaczego po dziś dzień w mieszkaniu państwa Franciszkowstwa wisi ponad komodą wspaniała ramka ze słomy, powiązanej włóczką. Ramka ta mieści w sobie dziwaczną fotografję dwóch istot, z których jedna ma oczy zamknięte, druga wykłute...
Niemniej przeto fotografja ta jest klejnotem rodzinnym i pan Franciszek z dumą na nią spogląda.