Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze!
— Ale kobiety płacą, tak jak i mężczyźni.
— Cie go!... voilà du nouveau!...
— Nuwo, czy nie nuwo!... Chcecie, to płaćcie, zatabaczone siroty...
— No, dobrze! Ale wyrażaj się dystyngowaniej...
— Jutro rano... jak będę księciem de Bligny, ale nie teraz... No, dawajcie każde po dwa szóściele, bo tak będzie, jak z szewcem w „Gałganduchu“...
Z pod ziemi wyrósł obszarpany maszynista, który na brzęk dziesiątek zjawia się zawsze, jak duch nagle wywołany.
— Uważaj, ubogi młodzieńcze, co masz przynieść. Nadstaw łapcie, niech ci pieniądze policzę. A żeby się co po drodze nie przylepiło!...
Lecz reżyser uznaje za stosowne użyć swej władzy:
— Panowie, do stu djabłów!... Jan de Thomeray czeka! Proszę na miejsca!... Akt drugi... gdzież pan Nadniżyński?....
— Grandziarz?
— Rafa?
— Ma syna!
— Jak Boga kocham, ma syna!
— Panowie, na Boga! Trochę spokoju... Skoro niema pana Nadniżyńskiego, sam jego rolę czytać będę...