dze kupi dla niej i dla siebie dużo... owsianego cukru.
Toto lubił cukier owsiany, a nie jadł go już tak dawno! Nina lubiła także bardzo ten przysmaczek.
Hrabia wsypał w dłoń chłopca garstkę srebrnej monety. Toto odpiął łańcuszek, ucałował małpę i posadził ją na ziemi.
— Restey petiote j‘ reviens d‘suite — tłumaczył zaniepokojonemu zwierzątku i pobrzękiwał wesoło pieniądzmi.
Za chwilę ponsowa koszulka i kędzierzawa główka chłopca zniknęły za portjerą.
Hrabia pozostał sam z Niną.
Czas jakiś przypatrywał się jej, jakby obawiając się, czy żółte zęby zwierzęcia nie dotkną się jego skóry, — powoli przecież się ośmielił i począł jej końcem buta podsuwać porzuconą na dywanie poduszkę. Nina oparła się na czterech łapach i, wpatrzona uważnie w oczy hrabiego, zdawała się chcieć wybadać, jakie ten człowiek ma względem niej zamiary. Długo tak siedziała nieruchoma, jak brzydki potwór z bronzu, a tylko pulsowanie żył na czole dawało do poznania, iż żyje i rozmyśla. Nagle jednym susem rzuciła się ku poduszce — spadła na sam środek i szybko wywróciła zręcznego młynka, migając przytem ponsową spódniczką.
Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/72
Ta strona została skorygowana.