Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

portretu. Czynił to wtedy, gdy motyle istnienie jakiejś miłostki dobiegło do końca.
Od pewnego jednak czasu fotografje przestały przybywać — i tryptyk, zamknięty na klucz, prezentował obecnym swe drzwi z czarnego hebanu o srebrnem okuciu i monogramie. Hrabia klucz wrzucił własnoręcznie na dno szuflady biurka, a uczynił rzecz tę z dziwnie melancholijnym uśmiechem.
Rzec można, żegnał się z urokami życia na zawsze.
Odtąd hrabia podzielił dzień swój pomiędzy kasyno, znajome domy i teatr. Żył jak człowiek, mający wygodną rentę i stały, pewny dochód. Wycieczki częste za granicę i bezustanne podróże do Wiednia pochłaniały znaczne sumy.
Wiedziano, że hrabia nie posiada już znacznych swych dóbr na Podolu, które sprzedał swemu szwagrowi przed kilku laty.
Ale hrabia nie prosił nigdy o pożyczkę, był pod tym względem nadzwyczaj drażliwy a długi karciane wypłacał natychmiastowo. Młodzież lubiła go na równi z damami i życie hrabiego zdawało się płynąć słodko, równo, spokojnie...
Wyrzekłszy się burz i namiętnych uniesień, kochany, psuty, pieszczony, rozrywany, hrabia uśmiechał się do życia jak do spokojnych fal rzeki, po których płynął wolno, nie