Strona:Gabriela Zapolska - I tacy bywają.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

odmawiając sobie niczego, tonąc w powodzi szeptów kobiecych i uścisków męskich.
Gdyby jednak fale zamącić się miały — człowiek ten przeczekałby burzę, lub umiałby w sam czas przed nią zemknąć.
I w tem właśnie leżał wysoki takt hrabiego.

∗                    ∗

Hrabina Misia zadecydowała głośno, że jeszcze jeden tour walca, a piknik przestanie być „zadziwiający“.
Trzeba więc powracać do domu, tembardziej, że już dzień biały wciska się nie na żarty przez spuszczone zazdrostki i oblewa jasnem światłem pomęczone, świeżo przypudrowane twarze i nieświeże, pogniecone fałdy gaz lub jedwabiu,
— Trzeba zniknąć w sam czas, jak mówi nasz kochany hrabia — powtarza mała kobietka, kręcąc ufryzowaną główką.
Hrabia stoi właśnie tuż przy niej i podaje jej bogate sortie-de-bal z brokartu, okładane angorą.
Na słowa Misi dziwny wyraz przemyka się po uśmiechniętej twarzy hrabiego. Chwilę patrzy na elegancką kobietkę, tonącą w fałdach ciężkiego okrycia, i powtarza smutnym trochę głosem: