Pozbawiony jej, rzucił się w odmęt zmysłów. Pozbawiony znów możności ogłuszania się zmysłowego, powrócił do duszy, a ta zasnęła mu w rękach i nie umiał, nie wiedział, jak do niej przemówić, jakiemi ją zbudzić słowy.
Ta podrażniona jego chęć, ta milcząca, a silna jakaś zapora, stawiana jego żądaniu, zaczynała drażnić go i działać wyzywająco. Dopuszczał się teraz chwilami jakichś aluzyi i docinków, któremi sondował niejako siłę letargu, w którym dusza Heleny pogrążoną była. Ona, zdziwiona w pierwszej chwili, zdawała się odczuwać tę ironię i budzić niejako do odwrotu. Lecz prędko zrozumiała niebezpieczeństwo. Zazdrośnie znów cofnęła się w sen i nieruchomość. On podwoił siłę swych nowych środków. Zarzucać jej zaczął skrytość, nieufność, poczem przeszedł do zarzutów boleśniejszych. Wynalazł, iż ta skrytość potrąca o fałsz, o obłudę.
Helena ani drgnęła. Czuła, że błękit eterów ciemnieć zaczyna. Całą siłą, całem wytężeniem powstrzymywała słodkie opony złudzenia.
Raz jeden porwała się przerażona.
— Czego chcesz? — zawołała — pozostaw nas jeszcze w spokoju, tak nam tu dobrze!
Zamilkł, lecz na drugi dzień powrócił do ataku, podniecony i jakby wyzywający.
— Zmieniłaś się! Byłaś inną.
Nie odpowiadała nic. Za wiele skłębionych myśli cisnąć się jej zaczęło do mózgu.
Odegnała je prawie nieludzkim wysiłkiem, słowa jego dźwięczały w jej uszach, jakby gwizd cienkiego floretu.
— Poznałem cię inną — mówił wpół leżąc na mchu i patrząc na nią z pod przysłoniętych rzęs — pokochałem cię inną...
— A więc?
— Nic. Konstatuję tylko, że spotkałem cię nad brzegiem morza samym duchem, dziś nie mogę tego ducha odnaleść...
Nie mogła powstrzymać się od okrzyku.
— O ducha mego ci chodzi? O ducha?
— O ciebie całą. Chcę ciebie znać i wiedzieć, kim jesteś teraz. Chcę i muszę czytać w tobie jak w otwartej księdze.
Zamyśliła się chwilę, wreszcie odparła zmienionym głosem:
— Czujesz w tem rozkosz? — Wszak prawda?
Silnie i namiętnie odpowiedział.
— Innej kobiety nie chcę!
Przed oczyma jej rozwidniło się nagle, jakby ktoś zapalił miliony świateł.
— On kochać mnie nie może, czując, że duch mój kryje się przed nim i milczy — myślała, a ja jestem w tych sa-
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/193
Ta strona została skorygowana.