— Czyż to możliwe? — myślała, czyż to możliwe, że odzyskałam spokój.
Zamknęła oczy, pragnąc wniknąć w siebie i wyrozumieć stan prawdziwy, w jakim się znajdowała. Nie mogła pojąć nic. To była jakaś cisza niepojęta dla niej, wobec cierpień, przez jakie przeszła w ciągu ubiegłych trzech tygodni.
— Nie wiem... nie wiem! pomyślała. — Nagle dorożka zatrzymała się.
Helena otworzyła oczy i znalazła się wobec rzeczywistości. Przed nią była kamienica, rząd okien, brama już na wpół otwarta, poza którą Helena przeczuwała stróża...
Wenecja, Karol, Lido, Lucerna, wszystko zapadło w mgłę.
Na turkot dorożki wypadł z bramy stróż, odziany w swą nieśmiertelną, pasiastą kurtkę. Zobaczywszy Helenę, udał wielką radość.
— Ach! to wielmożna pani! Chwała Bogu! — zawołał, całując Helenę w pelerynę jej podróżnego płaszcza, — to dobrze, że wielmożna pani przyjechała... a to urwanie głowy poprostu. Wodociągi mają lada lada dzień zakładać, już do piwnic zachodzili, pies pana majora ugryzł córeczkę pana radcy. Będzie nawet o to skarga. A znów szewc z suteryn zwymyślał maglarkę z przeciwka i jutro jest pyskówka w sądzie, a niby za świadka...
Opowiadał to wszystko szybko, zwłócząc kufry z kozła dorożki. Helena nie słyszała jego słów. Nagle spadł na nią jakiś ciężar, osunął się po karku na ziemię i uczepił jej stóp. To był ciężar powszedniego życia, który czepiał się jej z takim uporem.
Weszła na schody frontowe powoli, jakby żałując każdego kroku, który ją podnosił na górę. Zbudzona przez stróża kucharka, w narzuconej na prędce spódnicy, otwierała jej drzwi frontowe. Pokojowę oddaliła Helena jeszcze przed wyjazdem.
Wszedłszy do przedpokoju, łagodnym ruchem oddaliła stróża.
— Idźcie — jestem zmęczona. Później mi opowiecie resztę.
Kucharka krzątała się, ścieląc łóżko, pytając, czy ma zaraz podać herbatę.
— Piłam na dworcu! — skłamała Helena — idźcie jeszcze spać. Ja także się położę.
Za wszelką cenę chciała zostać samą w tem mieszkaniu, w którem teraz żyć i myśleć miała. Chciała w pierwszej chwili odczuć wrażenie, jakiego dozna i zrozumieć, czy jest dla niej jeszcze nadzieja jakiegoś możliwego powrotu do dawnego życia.
Kucharka wyszła, spuściwszy roletę.
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/206
Ta strona została skorygowana.