Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

rzy. Kto wie, może i dla czaru i gracji jej gestów i pewnych porywów nerwowych, które brałem za objawy duszy. Znudziła się mną, rzuciła, poszła w świat...
Zawiesił głos, a potem dodał cicho:
— To był dla mnie wielki, wielki ból.
Krótka, zwyczajna historja nie wzruszyła Heleny. W egoizmie swoim — swą miłość dla Hawrata przedstawiała sobie jako olbrzymią katastrofę, zdolną zdruzgotać najsilniejszą wolę.
— Och!... wyrzekła prawie niedbale — to nie był silny związek... nic was nie łączyło nazbyt wielkiego.
Oczy Weryhy pociemniały.
— Daruje pani. Nas łączyło wiele... nas łączyła świeżość naszych wiośnianych, pierwszych uczuć i... dziecko.
O!
Zamilkła. Przypomniała sobie fotografję ślicznej dziewczynki w pokoju Weryhy. —
I wobec tego jednego, drobnego słowa uczuła się zwyciężoną i jakby onieśmieloną.
Milczała długą chwilę. — Coś dziwnego się z nią stało. Jakaś pokora wstąpiła w nią nagle. Coś świętego trąciło jej duszę swem skrzydłem.
— Gdzie jest to dziecko? — spytała wreszcie.
— Przy mnie — odparł Weryho — zdołałem je odebrać, wychowuję je sam o własnych siłach. — Jest u moich znajomych...
Pochylił głowę i on teraz z kolei wpatrzył się smutnie w deseń dywanu.
Helena siedziała chwilę, rozrzewniona jakaś i zmieszana — wreszcie szybko szepnęła:
— Przyprowadź mi kiedy twą córkę!
Podniósł głowę, popatrzył na nią, jakby tknięty jakąś myślą i odparł:
— Chętnie!
Po chwili krótkiej dorzucił:
— Nie o to jednak chodzi. Chciałem tylko panią przekonać, że i z nieszczęścia można wyciągnąć woń i pewną słodycz. — Wierz mi pani! Niema nic milszego i słodszego, jak taka atmosfera smutku szlachetnego i pięknego. — Pomyśl, jak rażą południowe promienie słońca, a ile wdzięku ma w sobie zachód jesienny. — Melancholia spadających liści budzi drogie i czyste refleksje, prowadzi nas łagodnie do ostatniej katastrofy, którą zakończymy swoje istnienie.
— Zakończymy? Nigdy!... Ja wiem, że tak nie będzie! Ja wiem!...
Z egzaltacją uniosła głowę do góry! Przypomniała sobie, że ona jest tą wybraną, która nosi w sobie słaby promień, rozświetlający tajemnicę śmierci. — Przypomnienie to przyszło