— Tak — jakby na... grób!... wyszeptała, zapuszczając storę.
To było rodzajem przełomowej chwili.
Jeśli w jej duszy jeszcze pasowały się i rwały dawne bunty i krzykliwe objawy rozpaczy, z tem rzuceniem kwiatów zagasły zupełnie. Często dzieje się tak z duszą kobiety. Jeden gust, jedna chwila, jedna myśl i odwraca się karta, coś zamiera i następuje zupełnie inna faza czynów i myśli.
Nawet wspomnienie żony Hawrata nie zepsuło jej pewnego spokoju tej chwili.
— Na grób! — myślała, wracając do kwiatów, które z całym artyzmem i smakiem dekoracyjnym rozmieszczać zaczęła dokoła.
Gdy dnia tego Weryho wszedł do jej salonu, rozejrzał się z lubością po tym ukwieconym pokoju.
— Jesteś pani na dobrej drodze!... wyrzekł — znosisz już kwiaty...
— To cmentarz!...
— Tak. Idź pani na prawdziwy cmentarz i wniknij w to, ile ulgi kwiaty przynoszą tym, którzy cierpią. Te schylone, czarne postacie nad grządkami niezapominajek i bratków nie płaczą. Pielęgnując kwiaty, doznają największego i bardzo czystego ukojenia... Rób pani to samo!
— Znieść mogę tylko chryzantemy.
Weryho popatrzył uważnie w oczy Heleny.
— To samo, co ze zmianą perfum — wyrzekł powoli — lękasz się wspomnień? Nie potrafisz jeszcze znaleźć w nich czaru? To źle!...
Helena zaprzeczyła szybko.
— Mylisz się! odparła — szukam czaru i zdaje się, że jestem właśnie na dobrej drodze. — Jeśli, wskazując na te kwiaty, nazwałam je cmentarnemi, toć przecież wniknęłam w twą radę... Chcę błądzić po cmentarzu wspomnień i dziś przystroiłam swoje grobowce na pierwsze moje wśród nich odwiedziny!
Weryho zbliżył się ku niej i tak jak dawniej, przed jej wyjazdem za granicę — pochylił się prawie nad jej fotelem.
— Czy jesteś pani szczerą? — zapytał.
Ona zawahała się chwileczkę — lecz prawie natychmiast podniosła na niego swe smutne, głębokie oczy.
— Tak... Jestem szczerą.
I natychmiast jakby w umyśle jej to pogodzenie się z cmentarną czcią pamiątek skojarzyło się z pięknością duchową i spytała:
— Czy przyprowadzisz mi dziecko swoje?
Lecz on nie dał jej na to pytanie odpowiedzi, tylko wyrzekł spokojnie i łagodnie:
— To jeszcze nie dosyć — to wszystko.
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/244
Ta strona została skorygowana.