I nagle urwały na przeciągłej nucie. Ta nuta popłynęła w powietrzu — i zdawało się, że zawisła w przestrzeni pośród seledynowych liści nieruchomych.
Nastała teraz wielka cisza, taka cisza, iż Helenie się zdawało, że słyszy bicie własnego serca i słyszy własne myśli. Seledynowa barwa rozlewać się zdawała coraz szerzej, coraz jaśniej, coraz bezwzględniej. Smuga żółtego światła z werandy zginęła i teraz owa szmaragdowa fala opłynęła cały gmach hotelu, balustradę ganku, oplecioną dzikiem winem i kaskadą śpiących powoi.
Helena spojrzała na swe ręce i spostrzegła, że miały dziwną, zielonawą barwę. Wstrząsnęła niemi, jakby chciała się pozbyć tej fali, lecz barwa pozostała i teraz Helena uczuła, że opłynęła ją całą.
Była to jak kąpiel letnia, bo noc była dziwnie ciepła i wonna.
Ciepło to, barwa, woń przebijały lekką tkaninę białej sukni Heleny i otulały jej nagie ciało, które drżało lekko, jakby muskane pocałunkami. Spokój dziwny, czarowny zaczął przejmować jej serce. Uczuła się nagle bardzo piękną, w tem pięknie zewnętrznem, które przepajało jej istotę. — W tem pięknie doznała także nagle jakiejś dumy słodkiej i zwycięskiej.
Stała niewzruszona, zachwycona, z ustami rozchylonemi lekko, skąpana w zielonawym blasku, czując, że linje szat jej układają się z najwyższą harmonią, widząc się piękną, cichą, jasną, jak zjawisko ustrojone nieziemskiemi blaski. I nagle zrozumiała Weryhę. Można być artystą i ze samego siebie tworzyć arcydzieło dla samego siebie. To zawsze można. A gdy tak możność przebywania w pięknie mamy w sobie i mamy ciągle niewyczerpanie, mogąc każdym gestem własnym, każdym nastrojem dać sobie wrażenie estetyczne i duszę swą wprowadzić w stan podziwu i twórczości artystycznej — życie może być po prostu szeregiem zjawisk uroczych, pełnych zachwytu i niepospolitych wrażeń.
Helena stała tak długo na tym balkonie nieruchoma i zasłuchana w własną piękność. Zdawało się jej, że jest wielką mocarką, tworzącą w tej chwili nieśmiertelne dzieło. Odczuwała swą sylwetkę i mogła w myśli nakreślić wyraz swych oczów, elektryczne, nadnaturalne obwódki konturowe włosów i ramion, harmonijne zgięcie bioder i ręce białe o zielonawych, niepewnych tonach, leżące na podściółce z kamienia pomiędzy aksamitem winnych liści i dzikich powojów. Długa jej biała suknia, opięta na biodrach, rozkładająca się szerokim kołem u dołu, czyniła ją podobną do średniowiecznych kamiennych dziewic, stojących u wrót kaplic, a którym ciche światło księżyca całuje nieruchome
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/32
Ta strona została skorygowana.