rzeniem, lecz Helena odpowiedziała mu zimnym, obojętnym wzrokiem. Pan Durantin opowiadał jej właśnie, jak najczęściej posyłają po niego, po „petit Durantin“ — aby z samego rana Ojciec św. nabrał trochę dobrego humoru, bo on jeden, jako Francuz potrafi tak odpowiedzieć Jego Swiętobliwości, że troszkę wesołego usposobienia już Leonowi XIII pozostaje na resztę dnia. Helena widzi mimowoli p. Durantin stojącego w pokoju Papieża — z miną pełną szacunku, lecz jako już zaufanego ulubieńca. — Francuz coraz więcej zaczyna jej imponować. Teraz już nazwiska kardynałów wylatują z jego ust jak piłki. — Ach! kardynałowie ci — nie są bynajmniej tak straszni.
Przeciwnie — bardzo, bardzo przyjacielscy. Z nimi p. Durantin przepędza niejedną miłą chwilę.
Śliczny widok przedstawiają w pontyfikalnych strojach. Zresztą w ogóle Watykan robi wrażenie jakieś czarodziejskie. Imponuje, wstrząsa, porywa. — Trzeba mieć tak silną głowę jak on — Durantin — aby nie czuć się po prostu pijanym od tej pompy i przepychu. O ile sam Leon XIII. żyje prosto i skromnie, o tyle jego otoczenie przeraża zbytkiem i wspaniałością.
On — Durantin — Ernest Durantin — przywykł już do tej wielkości. — Stąpa wśród nich bez dumy i rad jest, jeżeli się wyrwie trochę w skromniejszy świat i przypomni sobie, że nie zawsze jada się na srebrze.
Obecnie bawi w Reichenhallu, bo nawał pracy podkopał trochę jego siły — a z zimą czeka go jeszcze większa praca... och! straszna praca!...
Z ogrodu Axelmansteinu rozeszli się prawie wszyscy. Pod kolumnadą czytelni widać kilku drzemiących suchotników, rozłożonych na niskich płóciennych fotelach.
Dzienniki powypadały im z żółtych rąk — leżą na kamiennych flizach. Jeden ze śpiących wypuścił razem z „Figarem“ wiązankę purpurowych róż, którą kupił przed chwilą od przechodzącej kwieciarki. Robi ona na szarem tle kamienia wrażenie krwistej strugi, która w ataku kaszlu z ust śpiącego spłynęła.
Helena jest trochę zmieszana.
Lęka się teraz po prostu, aby Durantin w zamian za swoją szczerość nie zażądał równej szczerości. Ona już wie o nim wszystko. Zna miejsce jego urodzenia, zna jego rodziców, wie, jaką pobiera pensję, wie, jakie ma wysokie nadzieje na przyszłość i ta energia, ta pasja w karjerze, to wydostanie się „en plein pied“ pomiędzy największe i najbardziej dominujące szczeble społeczeństwa imponuje jej. Czemże ona jest w porównaniu z tym sekretarzem papieskim, u którego Leon XIII zasięga rady w chwili pisania encyklik do biskupów francuskich? Oto — właścielka kamie-
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/41
Ta strona została skorygowana.