Podczas deseru ta sama kwieciarka, dyskretna i uśmiechnięta, postawiła przed nimi koszyczek, napełniony wyborowemi owocami. Helena zauważyła, iż stolik ich zwraca ogólną uwagę. Frejliny, wracając z obiadu, zatrzymały się i długo przypatrywały się Helenie przez lornetkę, jakby po raz pierwszy ją ujrzały.
To ją zmieszało.
Zdawało się jej, że powinna była pozostać przy ogólnym stole, lecz stało się, należało już przyjąć ten fakt, jako rzecz spełnioną.
Popołudnie spędzili w parku, wieczór w teatrze. Durantin był ciągle pełen przesadnej grzeczności, nie posuwając się do żadnej poufałości, co Helenę niezmiernie podbijało.
Zapytał ją jakby od niechcenia, skąd pochodzi, a na jej nieśmiałe wtrącenie, iż posiada kamienicę, odparł:
— To bardzo przezornie!
Helena nie mogła zrozumieć znaczenia tych słów. Dlaczego — „przezornie“. — Nie chciała jednak pytać.
Następnego ranka dostała znów kwiaty. Róże i owoce czekały na nią przy obiedzie. Popołudniu pojechali znów na spacer i jeździli drogą wśród gór, spotykając co chwila ekwipaże. Helena zauważyła, iż mężczyźni zaczynają się za nią oglądać. Przypisywała to swej urodzie, która rzeczywiście była senzacyjnie podniesiona bardzo wykwintnemi strojami i modną fryzurą. Durantin zdawał się nią pysznić i popisywać. Prowadził ją tam, gdzie było najwięcej osób. Kilkakrotnie napomykał, że w Rzymie Helena mogłaby zrobić senzacyę — swą dystynkcją i wielkopańskiemi manierami.
— To zaszczyt dla mężczyzny ukazać się w pani towarzystwie — powtarzał kilkakrotnie.
Dziwił się tylko, że ma mało klejnotów. Ona, ciągle zawstydzona, kłamała, iż właściwie swoje klejnoty zostawiła w domu.
— Paryżanki podróżują ze swemi klejnotami! — mówił Durantin — taka Otero, Liany de Pugy...
Helenę to nieprzyjemnie dotknęło.
— To Otero — odparła wyniośle — nie ja.
— Cóż... Otero — wyrzekł Durantin — ona także jest piękną kobietą. Dla mnie istnieją tylko piękne i brzydkie kobiety.
Po kilku dniach Helena i Durantin byli bardzo zaawansowani. Kwiaty, cukry, owoce, powozy były do dyspozycyi Heleny. To samo zachowanie się, pełne szacunku i przesadzonej galanterji ze strony Durantina trwało niezmiennie. Było coś rycerskiego w jego sposobie postępowania. U nas, w kraju, w ten a nie w inny sposób mężczyźni
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/49
Ta strona została skorygowana.