Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

trunku. W niej w tej chwili rozegrała się marzycielska natura. Ona potrzebuje łagodnych słów, delikatnej pieszczoty, szeptu, który do marzeń kołysze. Czeka na te słowa i lęka się ich. Jeżeli Durantin odczuje ją, znajdzie w swej duszy to, na co jej dusza czeka, wtedy skończy się wszystko, człowiek ten posiądzie ją całą na zawsze i do śmierci.
Czeka tych słów i lęka się.
Wobec ogromu tej piękności natury, dusza jej zbudziła się i pragnie.
Pragnie.
Dusza — nie zmysły.
Dusza — ta z płaszczyzn szarych i smutnych, wśród gór, jak zmrożony ptak, nie umie szybować na wirchy i nagle porwał ją lęk i nagle rwie ją tęsknota: ktoś, kto po nią się schyli, nie znajdzie oporu. Bo przed Durantinem nie kobieta się w tej chwili znajduje — lecz duch, duch bardzo roztęskniony, niepewny i smutny.
Po duch ten sięgnąć trzeba.
Lecz on, ten cały zmysłami żyjący mężczyzna, sądzi, że przyszła chwila.
Wyciąga swe nogi obute w szarą irchę, zapalony papieros przylgnął mu do dolnej wargi, na której igra jakiś dziwny uśmiech. Patrzy na drzwi pokoju, który zajęła Helena, a które wychodzą na taras. On ulokował się w przeciwległem skrzydle hotelu.
— Tak... tak.. — mówi jakby sam do siebie — to ten sam pokój.
Helena milczy, lecz słucha.
— Dziwny zbieg okoliczności — mówi dalej Francuz — i pani wie — ciągnie z tym samym uśmiechem — siedzieliśmy tak samo przedtem na tarasie i piliśmy herbatę!
Helena zdobywa się na zapytanie.
— Kto... my?
— Ja i jedna śliczna dama z Reichenhallu. Przyjechaliśmy tu na wycieczkę. O! spędziliśmy nader miłe chwile. Już wyjechała... Mieszkała także w Axelmansteinie. Była nadzwyczaj elegancka. Coś kosmopolitycznego... Zresztą piękna kobieta — to produkt internacjonalny. Ta była rzeczywiście piękna. Podróżowała sama. Mówiła, że jest wdową... Później pokazało się, że czekał na nią w Wiedniu jej przyjaciel. Pojechali dalej. Robiła w Reichenhallu furorę... Tak jak pani. Zaszczytem dla mężczyzny było znaleść się w jej towarzystwie.
Wzrok jego dziwny, przejmujący, straszny, pobiegł znów w stronę uchylonych drzwi pokoju.
— Spędziliśmy niezwykle miłe chwile... Przyjechaliśmy na parę godzin, bawiliśmy dwa dni...