Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/62

Ta strona została skorygowana.



XI.

I nigdy Helena nie uczuła się tak właśnie samą — jak w Wenecji.
Bo nigdzie tak miłość nie dysze pełną piersią, jak właśnie w Wenecji.
Helena miała wrażenie, że ma przed sobą jakąś niewolnicę, która kąpie w morzu swe ciało kamienne, strojne w błyszczące klejnoty, kąpie je dniem, nocą kąpie, w oczekiwaniu na chustkę mocarza, który ją przygarnie ku sobie.
Jak w ogrodzie zaklętym w czarodziejskie miłosne słowa, wśród kwiatów gorejących od tchnień rozkoszy, błądziła po Riva dagli Schiavoni, błądziła po placu Marka, błądziła po wąskich uliczkach, gdzie dziewczęta o kaskadach czarnych włosów, o ustach purpurowych jak liście aksamitnych róż, oczekują swych kochanków, chłodząc się niedbale świecącemi od blaszek wachlarzami.
Ich długie, czarne, jedwabne szale zwieszają się z ich spadzistych ramion. One stoją pod sklepami, w których świecą mozajki, błyszczą zielone szpilki i mienią się kryształy.
Na co czekają te dziewczęta o włosach jak noc czarnych, o oczach, jak noc czarnych, w długich szatach, jak noc czarnych?
Na — miłość.
Bo w tej Wenecji, gdy zadrżą światła na Piazecie, a z Lido drugi szereg świateł im echem odpowie, wszystko zdaje się szeptać tylko jedno słowo:
T’amo! —

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Gdzie się tam kryją brzydkie i siwe kobiety? Gdzie tam nikną z nastaniem nocy smutni i znużeni starcy? Gdzie dzieci, które jeszcze nie rozumieją słowa miłości? Helena nie wie.