Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/66

Ta strona została skorygowana.



XII.

Lecz gdy Helena zbudziła się nazajutrz w jednym z pawilonów kąpielowych zakładów na Lido — i wyskoczywszy z łóżka wyjrzała oknem, doznała zupełnie odmiennego uczucia.
Życie tu widocznie biegło takim samym trybem, jak w Reichenhallach, jak w innych przeciętnych miejscach kąpielowych, nie mając nic wspólnego z namiętnością, dyszącą w Wenecji.
Dokoła pawilonu mnóstwo zieleni, palm, rododendronów, roślin o szerokich, błyszczących liściach.
Tuż przed oknem jej, w rodzaju zagłębienia z gęstych akacyj, rozesłano maty i ustawiono duży stół.
Dokoła fotele. Na nich kobiety, poodziewane w czarne, jedwabne spódnice i białe kaftaniki, na które narzuciły niedbale szale. Na stole wspaniały przyrząd do kawy, obok filiżanki. Na ziemi porzucony numer, a na nim tłustemi czcionkami „Times“.
Kobiety piją kawę. Widok ten przyprowadza Helenę do równowagi. Gorączka, jaka nią wtrząsnęła wczoraj pod wpływem Wenecji, ustępuje zwolna jakiemuś zniechęceniu. Wczorajsze wieczorne podrażnienie sprawiało jej prawie bolesne wrażenie, lecz zniknięcie owego bólu zaczyna jej być przykre.
Przynajmniej czuła, że ma jakieś pragnienie, w obecnej chwili staje się znów manekinem, który musi zapalić maszynkę spirytusową i fryzować włosy.
— Ha trudno!... — myśli wzruszając ramionami.
Po upływie dwóch godzin wchodzi do etablissement, aby zobaczyć kąpiele. Przechodząc, z nałogu uważa, czy ktokolwiek zwróci na nią uwagę.
Doznaje rozczarowania. Ubrana tak elegancko, jak w Reichenhallu, przechodzi na Lido niespostrzeżona. Elegantszych od niej kobiet niema, ale panuje tu — na wyspie, jakiś spokój, jakaś cisza dziwna, która nie usposabia nikogo do odczuwania potrzeby wrażeń.
W etablissement, w sali pod ścianami, na szerokich sofach siedzą — drzemiąc — mężczyźni, odziani w jasne bezpro-