Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/70

Ta strona została skorygowana.



XIII.

Źle jej — tu i tam i wszędzie.
Czuje to i pokonać nie umie nic w sobie, nie potrafi a może i nie chce.
Nerwowe jej przeczulenie wzrasta z każdą chwilą. Zraniona do głębi duszy postępkiem obu mężczyzn w Reichenhallu, odsuwa się teraz instynktownie i zamyka w sobie, nabierając pewnej manji w tem odosobnieniu się, które zamiast ją uspokajać, przepaja jej duszę niewysłowioną goryczą.
Całe dnie błąka się wśród drzew dużego parku, okalającego Stabilimento di bagno i unika widoku morza i kąpiących się w niem osób. — Zdaleka tylko dochodzi ją lekki szum — ona siedzi na ławce z książką w ręku i czyta — nie wiedząc prawie, co czyta. Cały szereg czarnych literek przesuwa się przed jej oczyma.
Ona literki te w pamięci swej niże jak różaniec i przesuwa dalej — a tymczasem jak rój aksamitnych, czarnych motyli biją o jej czaszkę cąłe roje myśli. — I jedno ciągle do niej powraca.
— Jak tęcza!...
Rzeczywiście — znalazła ją, tę wyśnioną tęczę, za którą aż ze Lwowa przygnał ją los nad brzeg Adrjatyku! — Miłości ani śladu, ani cienia dokoła niej niema, nie będzie i być nie może. Porywa ją wstyd i żal chwilami. — Wstyd, że biegła tak jak ćma do płomienia, a płomień ten nie zatlił się ani razu. Owszem, tam po drugiej stronie Lido, oddzielony morzem, płonie jasno i gorąco, lecz nie dla niej, a dla innych kobiet. Tam są tęcze uczuć i tęcze kolorów grają w pryzmatach weneckich żyrandolów i w szybach pałacu Desdemony i Lukrecji. Ona, siedzi tu pod cyprysem jak z blachy i kurz źle wyżwirowanych alei osiadł szarą warstwą na brzegu jej białej, angielskiej sukni.
Siedzi tu, jak w klatce, jak w więzieniu i nie wie, co począć ze sobą, gdzie iść, gdzie się dalej udać. O Lwowie myśleć nie chce. Zapada pomiędzy nią a Lwowem mgła.