W willi zaczęto zamykać okna, gdyż wicher groził wytłuczeniem szyb.
Do pokoju Heleny weszła pokojowa, wysoka brunetka, Włoszka, o silnie zamarkowanych rysach i ogromnych przepaścistych oczach.
Pokojowa mówiła po francuska i była dość gadatliwa.
Zamykając okna, spoglądała na Helenę, która, milcząc, siedziała na swej kanapce z książką w ręku.
— Pani się nudzi? — wyrzekła wreszcie pokojowa — pani powinna się rozerwać. Tu jest dosyć pani rodaków. Dlaczego pani z nimi bliżej nie żyje?
Helena początkowo nie chciała nic odpowiedzieć, ale żyła tak odosobniona, że zapominała po prostu dźwięku własnego głosu. Przytem pokojowa zdawała się nie złą i uczciwą kobietą. Helena miała łagodną naturę i nie chciała drugim sprawiać przykrości. Odpowiedziała więc mechanicznie:
— Lubię być sama.
— Ale to smutno... a jeżeli madame jest tu dla kuracji, to taka samotność zdrowia nie przyniesie. Tu w wili mieszkają nawet dwie hrabiny Polki, w drugiej willi, w głębi ogrodu, także jeden hrabia i jedna hrabina.
Zatrzymała się na chwilę, poczem dodała w formie filozoficznej uwagi:
— W Polsce sa sami hrabiowie i hrabiny. Innych tu w Stabilimento niema.
Helenę zabawiły te słowa.
— A ja? — spytała z uśmiechem — wszak ja nie jestem hrabiną.
— Tak! — odparła pokojówka — madame jedna i jeszcze jeden pan z willi koło oranżerji nie każą się tytułować hrabiami!
— Kto jest ten pan? — zapytała Helena.
Uczyniła to pytanie bezwiednie — dla podtrzymania rozmowy. Zaczynało jej być przyjemnie zamienić słów parę choć z tą dziewczyną.
Pokojowa widocznie rada była, iż może się rozgadać.
— Ach to musi być ktoś naprawdę z wysokiej szlachty (de la haute noblesse). Ma prześliczny nesesser podróżny. Srebro — kość słoniowa. Przytem niezmiernie staranny w ubiorze. Pani go nieraz musiała dostrzedz. Rano nosi całe białe flanelowe kostjumy, wieczorem ma najczęściej długi, gumowy płaszcz...
Helena podniosła głowę i wpatrzyła się w twarz mówiącej.
— Tak... piękny i hojny pan. Ma doskonałe perfumy i dużo ze sobą książek. Nie wiem tylko, kiedy je czyta, bo najczęściej po południu jedzie do Wenecji!...
Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/97
Ta strona została skorygowana.